Hej ;)
Na początku chcę Wam podziękować za miłe słowa pod ostatnim postem - przestałam się już denerwować na moje włosy, w poniedziałek idę do fryzjera ;) Mam nadzieję, że będą się lepiej układały, poproszę o mocniejsze wycieniowanie tyłu (może nie tyle mocniejsze, co o więcej warstw, ale żeby różnica między nimi nie była zbyt duża) oraz podcięcie końców. Trzymajcie kciuki ;)
A dzisiaj - jak sam tytuł mówi - moja opinia o mleczku samoopalającym SunOzon. Posiadam wersję do jasnej karnacji.
Opis ze strony wizaz.pl
Intensywnie nawilża, zapewnia naturalnie wygladającą, równomierną opaleniznę. Cenne składniki pielęgnują i nawilżają skórę. Łagodność dla skóry potwierdzona dermatologicznie. Nadaje się do stosowania na całe ciało. Opalenizna pojawia się po 2 - 3 godzinach od nałożenia. Produkt nie posiada filtrów chroniących przed promieniowaniem słonecznym. Nie chroni przed oparzeniami słonecznymi.
W wersji do jasnej i do ciemnej karnacji.
Moja opinia
Mleczko dostępne jest wyłącznie w sieci Rossmann, zakupiłam je w cenie około 10-11 zł. Standardowej pojemności (200 ml) buteleczka jest bardzo wygodna w użytkowaniu. Konsystencja mleczka niezbyt gęsta, wszak to nie balsam, bardzo dobrze pozwala się rozprowadzać po ciele - raczej nie mam problemów z jego równomiernym rozsmarowaniem. Nie pozostawia smug przy uważnym rozprowadzaniu, ładnie pachnie, bardzo wydajne, nie zauważyłam, by brudziło ubrania, ale zawsze odczekuję chwilkę, by się mleczko wchłonęło. Używam go tylko na nogi, ponieważ tej części ciała zwykle nie umiem opalić.
Efekt - faktycznie "opalenizna" pojawia się po około dwóch godzinach od nałożenia mleczka. Pierwsza warstwa nadaje skórze delikatnego brzoskwiniowego kolorytu, dwie - są dla mnie optymalne, skóra faktycznie wygląda na opaloną ;) Nie jest to odcień pomarańczowy, jaki lubią pozostawić po sobie niektóre mleczka. Natomiast trzecia warstwa wygląda już nienaturalnie, dlatego ja zawsze ograniczam się do dwóch.
Niestety mleczko to zaliczyło małą wpadkę, dlatego właśnie przed peelingiem smaruję nim maksymalnie dwie warstwy - wtedy opalenizna schodzi równomiernie. Przy trzech warstwach przez ponad tydzień nie mogłam doprowadzić moich nóg do stanu używalności - opalenizna schodziła nierównomiernie, pozostawiając po sobie bardzo nieestetyczne plamki (jak piegi, bardzo zagęszczone) i były dzień w dzień traktowane peelingiem, tak uparta była. Mam nauczkę na przyszłość, żeby nie przesadzać ;)
Moja ocena
4/5
Znacie to mleczko? Co o nim sądzicie? A może macie jakichś innych ulubieńców? :)
Pozdrawiam!
bardzo przyjemne jest masło brązujące do ciała z bielendy z orzechem i czymś jeszcze :) często podbieram mamie. fajna, gęsta konsystencja, bez smug, delikatnie i powoli nadaje koloryt skórze, a w dodatku przyjemnie pachnie :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam :) używam delikatnie opalającego balsamu z dove ;)
OdpowiedzUsuńNie posiadam tego produktu, ale dużo dobrego o nim słyszałam. Nie za bardzo lubie produkty do opalania ale może kiedys sie skusze :)
OdpowiedzUsuńmoim ulubieńcem jest dove
OdpowiedzUsuńnie znam tego produktu i ogólnie nie używam samoopalaczy. Kupiłam 2 miesiące temu samoopalacz z Biodermy w sprayu (sama nie wiem po co ;)) i go ani razu nie użyłam ;) zrobię chyba jakiś konkurs i go rozdam, bo nie zanosi sie na to, żebym się nim spsikała ;) ale sun ozon - to chyba ogólnie dobre produkty z rossmanna (olejek do włosów z spf jest ok).
OdpowiedzUsuńSamoopalacz, który nie śmierdzi? Muszę mu się przyjrzeć:)
OdpowiedzUsuń